Dzieje relikwii i kultu

Dzieje relikwii Św. Andrzeja Boboli

Po kasacie zakonu opiekę nad ciałem Męczennika przejęli kapłani uniccy. Relikwie Świętego otoczono wielką czcią. Nadszedł jednak drugi rozbiór Polski i Pińsk znalazł się w obszarze imperium rosyjskiego. Pojezuicka świątynia przeszła w ręce schizmatyckich bazylianów. Nowi gospodarze uszanowali ciało i pozostawili je na miejscu, tym bardziej że do trumny garnęła się także ludność prawosławna. Nie podobało się to miejscowemu archimandrycie. Gdy zachowani na Białej Rusi jezuici dowiedzieli się o zamiarze ponownego zakopania relikwii w ziemi, wszczęli starania u Aleksandra I o wydanie ciała. Car okazał się łaskawy i w styczniu 1808 r., pomimo ciężkiej zimy i wielkich śnieżyc, przewieziono relikwie do Połocka, gdzie złożono je w przygotowanej w tym celu krypcie.

13 marca 1820 r. został podpisany przez cara dekret wydalający jezuitów z Rosji. (Było to już po przywróceniu zakonu w innych krajach). Wszystkie zabudowania pojezuickie w Połocku oddano pijarom. Po dziesięciu latach usunięto pijarów, jak poprzednio jezuitów, a kościół przejęli prawosławni. Ciało Andrzeja przewieziono więc do kościoła Dominikanów i złożono w oddzielnej kaplicy. W 1864 r. wydalono z Połocka także dominikanów, a ich świątynię objęli w posiadanie księża diecezjalni.

W 1866 r. do Połocka przyjechała z Petersburga komisja rządowa. Rozeszły się bowiem wieści, że Błogosławionemu oddają cześć na równi z katolikami także prawosławni. W czasie inspekcji oderwała się od sklepienia cegła i spadając raniła jednego z urzędników. Zabobonni komisarze, widząc w tym „interwencję Boboli”, pospiesznie opuścili kaplicę. Pozostawiono ciało w spokoju aż do rewolucji. W czasach sowieckich kilkakrotne próby zbeszczeszczania relikwii zostały udaremnione zdecydowaną postawą społeczeństwa. Dopiero 23 czerwca 1922 roku kościół otoczyło wojsko. Zjawili się wysłańcy Kremla. Po otwarciu trumny ciało obnażono i rzucono nim o posadzkę. Ku osłupieniu obecnych, zwłoki nie rozsypały się. Spisano protokół o ich stanie, stwierdzając, że trup zawdzięcza swoje dobre zachowanie właściwościom ziemi, w której się znajdował. Po tym antyhumanitarnym akcie profanacji pozostawiono relikwie w spokoju, ale nie na długo. 20 lipca wtargnęli do kościoła „bojcy” i maltretując parafian broniących dostępu do trumny, wywieźli ciało do Moskwy, umieszczając je w gmachu Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia.

O zwrot relikwii wszczął bezskuteczne starania Rząd Polski. Według świadectwa Piusa XI wcześniej już Józef Piłsudski planował szarżę na Połock, by odebrać trumnę z ciałem Błogosławionego, ale zewnętrzne okoliczności udaremniły zamiar.

Gdy Związek Radziecki dotknęła klęska głodowa, w roku 1922 ginącemu narodowi z wydajną pomocą pospieszył Pius XI. Wówczas Rząd Sowiecki – wobec zasług Papieskiej Komisji Ratowniczej – przychylnie załatwił prośbę Ojca świętego o wydanie relikwii. 21 września 1923 r. dwaj przedstawiciele wspomnianej Komisji, jezuici: Edmund Walsh i Leonard Gallagher, w towarzystwie podsekretarza stanu Komisariatu Spraw Zagranicznych i trzech członków Czerezwyczajki, udali się do budynku Higienicznej Wystawy, gdzie wskazano im trumnę ze zwłokami Boboli. Rząd Sowiecki nie życzył sobie, aby ciało powieziono przez Polskę, uzgodniono więc drogę przez Odessę i Konstantynopol. 25 września zażądano od Walsha, aby do protokółu odbiorczego dołączył zobowiązanie, że ciało pozostanie w Rzymie i nie będzie nikomu przekazane. Warunku tego ks. Walsh nie przyjął.

Do Wiecznego Miasta relikwie przybyły w uroczystość Wszystkich Świętych. Złożono je w bazylice św. Piotra na Watykanie, a w maju 1924 r. papież przekazał ciało jezuickiemu kościołowi del Gesu. Po kanonizacji w 1938 r. relikwie przez Jugosławię, Węgry i Czechosłowację dotarły do Polski. Tutaj w triumfalnym pochodzie powieziono je najpierw do Czechowic, później do Oświęcimia, Krakowa, Katowic, Poznania i Łodzi, aż wreszcie trumna stanęła w Warszawie. Wszędzie witano ją z entuzjazmem, czego dowodem jest zachowana kronika filmowa. W stolicy odbyło się specjalne nabożeństwo na placu Zamkowym, następnie trumnę wystawiono w świętojańskiej katedrze. Prezydent Ignacy Mościcki, jako wotum złożył na trumnie swój Krzyż Niepodległości.

Po uroczystościach powitalnych relikwie spoczęły w kaplicy Jezuitów przy ul. Rakowieckiej, gdzie miały czekać na wybudowanie specjalnego sanktuarium. Tymczasem wybuchła wojna. We wrześniu 1939 r., podczas oblężenia Warszawy, gdy Niemcy nacierali na Mokotów, lotnicy polscy wynieśli nasz skarb narodowy na Stare Miasto i złożyli u stóp NMP Łaskawej w kościele Jezuitów. Tutaj w latach okupacji krzepili swoje serca uciemiężeni Polacy. W czasie powstania warszawskiego, gdy płonęła ulica Świętojańska, relikwie przeniesiono do kościoła św. Jacka umieszczając je w podziemiach. Zawalone gruzem przeleżały do lutego 1945 r. Po upadku powstania o trumnę z relikwiami dopytywali się Niemcy. Na szczęście nie dowiedzieli się o miejscu, gdzie ją zabezpieczono. Gdy Warszawa została wyzwolona, odkopano trumnę i przy pomocy wojska polskiego przewieziono z powrotem na ul. Rakowiecką.

Dzieje kultu Św. Andrzeja Boboli

Ciągłe wojny, które prowadziła Polska w XVII stuleciu, pustoszyły kraj i paraliżowały życie społeczno-organizacyjne. Sytuacja ta nie sprzyjała rozwojowi kultu męczennika, który w zabiegach o jedność Kościoła oddał życie. Pamięć o Boboli wygasła wraz ze śmiercią tych, którzy znali go osobiście. Ziarno rzucone w glebę, chociaż pozornie obumiera, w stosownej chwili kiełkuje i rozwija się we wspaniały kłos. Podobnie, w najbardziej nieoczekiwanym momencie, wyrósł kult Boboli. Minęło 45 lat od śmierci Andrzeja. Polska znowu przeżywała gehennę, tym razem wielkiej wojny północnej. Niebezpieczeństwo zagrażało także Pińskowi. Gdy w niedzielę, 16 kwietnia 1702 r., zatroskany rektor tamtejszego kolegium, Marcin Godebski, prosił niebo o ratunek, przyśnił mu się nieznany jezuita i zapewnił, iż on, Andrzej Bobola, będzie miał klasztor w opiece pod warunkiem, że jego ciało zostanie otoczone odpowiednią czcią. Odnalezienie zwłok Boboli nie było łatwe. W podziemiach kościoła spoczywało wielu jezuitów, a wszelkie zapiski poginęły w burzliwych dziejach kolegium. Na miejscu nie dało się ustalić nawet daty śmierci, co ułatwiłoby poszukiwania. W nocy z 18 na 19 kwietnia (tym razem świeckiemu zakrystianowi) ukazał się Bobola po raz wtóry i dokładnie określił miejsce, w którym został pochowany. Po trzech godzinach pracy wykopano z ziemi trumnę z łacińskim napisem: „Ojciec Andrzej Bobola Towarzystwa Jezusowego przez kozaków zabity”. Wielkie było zdziwienie, gdy po zdjęciu wieka ujrzano zwłoki, które zachowały świeży wygląd, ze wszystkimi śladami tortur. Po przebraniu relikwii w nowe szaty przełożono je do drugiej, przygotowanej uprzednio trumny. Wiadomość o odnalezieniu ciała, które w wilgotnej piwnicy, wśród rozkładających się trupów, zachowało świeżość, obiegła Polesie lotem błyskawicy. Mieszkańcy Pińska, Janowa i okolic zaczęli przypominać sobie fakty opowiadane kiedyś przez starców. Odżyło nagle ustne podanie o heroizmie Andrzeja. Okoliczna ludność tłumnie przychodziła teraz do okienka krypty, w której spoczywał Bobola, by oddać hołd Męczennikowi.

Andrzej Bobola roztoczył opiekę nie tylko nad jezuickim kolegium. Gdy w latach 1709-1710 straszna zaraza pochłonęła tysiące ofiar (w r. 1710 prowincja litewska pochowała 118 jezuitów, wśród których 94 przypłaciło życiem samarytańską posługę), jedynie Pińszczyzna została ochroniona przed epidemią. Mnożyły się także łaski wypraszane za jego pośrednictwem.

Generał Towarzystwa Jezusowego, Michał Tamburini, powiadomiony o czci, jaką otaczają Bobolę wierni i o tym, że rozprzestrzenia się ona coraz bardziej, polecił pracującemu w Rzymie polskiemu jezuicie, Janowi Dawidowiczowi; zająć się sprawą beatyfikacji. Widocznie rychło sława męczennika przeniosła się poza granice Polski skoro pierwsza biografia Boboli została wydrukowana nie w żadnej oficynie krajowej, lecz w Wurzburgu.

Pomimo rozwijającego się kultu, wyniesienie na ołtarze szło opornie. Zabiegi polskich biskupów oraz starania jezuitów sprawiły jedynie, że Benedykt XIV 9 lutego 1755 r. wpisał Bobolę na listę męczenników za wiarę.

W 1764 r., na sejmie konwokacyjnym w Warszawie, wypłynęła sprawa na nowo. W konstytucjach, które zaprzysiągł król Stanisław August Poniatowski w dniu swojej koronacji, zamieszczono również takie zobowiązanie: Starać się będziemy wnieść instancję do Stolicy Apostolskiej o beatyfikację Andrzeja Boboli SJ. Nastąpiła jednak kasata zakonu i rozbiory Polski, a beatyfikacja stanęła praktycznie w martwym punkcie. Opatrzność odłożyła tę uroczystą chwilę na czas bardziej stosowny, gdy zniewolonemu i poddanemu silnej rusyfikacji narodowi polskiemu, a szczególnie prześladowanym za wiarę unitom podlaskim potrzebny był wzór mocarza ducha, który nie uląkł się przemocy. Nabożeństwo do bł. Andrzeja Boboli krzepiło także jezuickich misjonarzy, gdy po kryjomu, przebierając się za domokrążnych kupców lub wędrownych rzemieślników, pracowali wśród unitów podlaskich ryzykując zsyłkę na Sybir lub tortury w rosyjskich kazamatach. Pomimo, iż rząd carski robił wszystko, aby przeszkodzić sprawie, Andrzej Bobola został w dniu 30 października 1853 r. przez Piusa IX ogłoszony błogosławionym. Uroczystość urządzono z wielką okazałością. Wnętrze całej bazyliki św. Piotra wybito czerwonym adamaszkiem i oświetlono mnóstwem świateł. W miejscu, gdzie według zwyczaju wieszało się herby: papieski oraz panującego w państwie, z którego pochodził błogosławiony, polecił Ojciec św. powiesić dwa herby papieskie, aby w ten sposób symbolicznie zaznaczyć, że uciemiężonemu narodowi on zastępuje króla. W brewe beatyfikacyjnym napisał: Pragnę, aby w tak ciężkich czasach i wobec wielkiej liczby nieprzyjaciół wierni Chrystusa uzyskali nowy wzór, który wzmógłby ich odwagę w walce, pozwalamy sługę bożego Andrzeja Bobolę, kapłana profesa Towarzystwa Jezusowego, który za wiarę katolicką i dusz zbawienie poniósł męczeństwo, nazywać odtąd imieniem błogosławionego.

Na swój sposób upamiętnił tę beatyfikację rozgniewany car, skazując na śmierć sześciu Polaków wcielonych do rosyjskiej armii. Pomimo represji szerzył się jednak kult błogosławionego także w imperium rosyjskim. W 1908 r. udało się nawet, dzięki przekupności urzędników państwowych, wydrukować w Petersburgu życiorys Andrzeja Boboli napisany przez ks. Jana Urbana SJ.

Po odzyskaniu niepodległości episkopat polski rozpoczął starania o kanonizację błogosławionego Andrzeja. Zabiegi zostały uwieńczone przez Piusa XI pomyślnym skutkiem w święto Zmartwychwstania.

Ostatnim aktem Stolicy Apostolskiej dotyczącym Andrzeja Boboli jest encyklika Piusa XII z okazji 300-lecia śmierci Świętego, skierowana do biskupów całego Kościoła. Pragniemy gorąco – powiada autor encykliki – aby przede wszystkim synowie ukochanej przez nas polskiej ziemi, dla których niezwyciężony bohater Chrystusowy, Andrzej Bobola, jest chlubą i wspaniałym wzorem chrześcijańskiego męstwa… rozważyli jego męczeństwo i jego śmierć… Wśród innych chlubnych przymiotów nade wszystko błyszczy w Andrzeju Boboli cnota wiary, której moc… dodała mu odwagi do mężnego podjęcia męczeństwa.